Módlmy się o pokój na Świecie
„A wy tak się módlcie:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie,
święć się imię twoje,
Przyjdź Królestwo twoje,
bądź wola twoja, jak w niebie, tak i na ziemi.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj,
I odpuść nam nasze winy,
jak i my odpuszczamy naszym winowajcom;
I nie wódź nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode złego;
albowiem twoje jest Królestwo i moc,
i chwała na wieki wieków. Amen”. Mt. 6,9-13
„CZUWAJCIE WIĘC I MÓDLCIE SIĘ
w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego,
co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym”. Ew. Łk. 21,36
Modlitwa a nauka
Modlitwę można porównać do telegrafu bez kabla, przez który płyną nieustannie w obu kierunkach fale elektromagnetyczne z pytaniem i odpowiedzią, prośbą i aprobatą lub odmową.
W sposób bardzo interesujący przedstawia tę współzależność Bóg–człowiek–Bóg George Burnside w swej broszurce Buried Evidence. Opisuje on, jak pod wpływem zachowania się dwóch osób amerykański naukowiec znany z dziedziny badań atomowych zmienił swe poglądy ateistyczne. Dr Jerome Stowell, bo o nim mowa, przedstawił swoje doświadczenia w audycji radiowej. Oto co opowiedział.
W naszym splocie słonecznym znajduje się ośrodek emocji i wzruszenia. Przy pomocy bardzo czułej aparatury przez nas skonstruowanej potrafimy zmierzyć długość fal wysyłanych przez mózg. Potrafimy zmierzyć pozytywną moc modlitwy i negatywną siłę przeklinania. Ostatnio testowaliśmy emisję fal mózgu kobiety będącej blisko śmierci. Chcieliśmy po prostu zrobić eksperyment, chcieliśmy zobaczyć, co dzieje się w mózgu podczas przejścia z życia do śmierci. Ustawiliśmy więc w izbie obok pokoju chorej naszą aparaturę do mierzenia fal elektrycznych. Zamontowaliśmy również w jej pokoju maleńki mikrofon wielkości orzecha włoskiego, by móc zarejestrować jej zachowanie i jej ostatnie słowa. Aparat nasz posiadał skalę, a wskazówka znajdująca się w środku wskazywała punkt zero. Prawa strona skali podzielona była na 500 punktów plusowych, lewa zaś miała 500 punktów minusowych. Przed przystąpieniem do tego doświadczenia zmierzyliśmy przy pomocy naszej aparatury moc, jakiej potrzebuje radiowa stacja nadawcza posiadająca siłę 50 kilowatów do wysłania pewnej wiadomości dookoła świata. Wskazówka przy naszej aparaturze przechyliła się na stronę prawą, wskazując tylko 9 punktów na skali plusowej. (…)
Znajdowaliśmy się w pokoiku obok — ja i jeszcze czterech naukowców ateistów. W tej grupie byłem największym sceptykiem. Nasłuchiwaliśmy. Kobieta ta umierała na raka. Odchodziła z tego świata świadomie, wiedziała, że umiera. Kilka chwil przed śmiercią kobieta zaczęła się modlić, dziękując Bogu i chwaląc Go za doznane łaski w życiu, prosiła o łaskę dla siebie. Wyznała, że wierzy w Jego obecność i wszechmoc. Jego miłość i sprawiedliwość (…). Byliśmy tak zafascynowani jej słowami, że zapomnieliśmy zupełnie o odczytach na naszym aparacie. Obudziło nas z zadumy dopiero wyraźne brzęczenie: wskazówka na naszym aparacie wychylona była na prawą stronę skali i wskazywała 500 punktów plusowych! Brzęczenie zaś spowodowała wskazówka, która wskazywała tendencję zwyżkową i chciała przeskoczyć 500 punktów! (…) Spoglądaliśmy na siebie i nie wstydziliśmy się naszych łez, spływających po policzkach. Uświadomiłem sobie, że po raz ostatni płakałem w dzieciństwie. (…) Byliśmy świadkami niesamowitej wprost rzeczy — mózg tej w samotności konającej kobiety, będącej w łączności z Bogiem, emitował fale o mocy 55 razy większej niż radiowa stacja nadawcza o sile 50 kilowatów, która byłaby w stanie nadać jakąś wiadomość dookoła świata!
W tym samym szpitalu zrobiliśmy test (tym samym sposobem) na człowieku, o którym mówiono, że ciągle przeklina i nie wierzy w istnienie Boga. Człowiek ten cierpiał z powodu śmiertelnej choroby wenerycznej. (…) Przeklinając pielęgniarkę i złorzecząc Bogu, coraz bardziej podniecał się, złościł i egzaltował, a wskazówka na skali naszego aparatu wychylała się coraz bardziej na stronę minusową, przekraczając 500 ujemnych punktów! (…)
Pomiary nasze udowodniły, że moc Boża posiada siłę pozytywną, a siła przeciwna Bogu — negatywną. To skłania do refleksji. (…)
Pewnego dnia badaliśmy w laboratorium patologii długość fal mózgu. Odkryliśmy przypadkowo „kanał” dla różnych długości fal. Różni się on tym od innych, że fale przechodzące tam z różnych ośrodków mózgu są jakby „znakowane”, tzn. mogą być lepiej identyfikowane niż odciski palców w daktyloskopii. Zjawisko to nasuwa myśl, że Bóg, znajdując się w niebie, może rzeczywiście „rejestrować” myśli poszczególnych ludzi, podobnie jak to czyni FBI, prowadząc ewidencję odcisków palców. Ta Boska obecność w naszym ciele daje nam moc, o której wielkości nie mamy pojęcia!
Zostałem naukowcem kochającym Boga całym sercem. Chciałbym, abyście się za mnie modlili, abym mówił, myślał i czynił to, co życzy sobie „pozytywny Bóg”, i abym nie czynił woli negatywnego nieprzyjaciela, który trzymał mnie tyle lat w swoich szponach, oślepiając i zniewalając moją wolę, czyny i myśli.
Edyta Überhuber
Artykuł pochodzi ze strony internetowej miesięcznika Znaki Czasu. [GK]
Zdrowe relacje
Miłość jest najważniejsza — poświęć jej czas. Wzmacnia system odpornościowy i pomaga zwalczać choroby.
Estera siedziała w gabinecie psychologa, bezsilnie wciśnięta w fotel. Choć miała zaledwie dwadzieścia cztery lata, jej oczy zasnuwał bezdenny smutek, jakby ktoś lub coś pozbawiało ją radości życia. Niechętnie przyznała, że ma wiele problemów ze zdrowiem, ale nawet nie próbowała się leczyć. Wyznała, że oboje rodzice bili ją od trzeciego roku życia za to, że nocą zdarzało się jej moczyć łóżko. Z biegiem czasu problem ten nie ustępował, tak samo jak bicie. Lęk przed karaniem za coś, nad czym nie miała kontroli, narastał w niej. Gdy była nastolatką, wciąż miała problemy z pęcherzem, a do tego prześladowały ją koszmary spowodowane brakiem poczucia własnej wartości.
— Gardziłam sobą i byłam pewna, że nikt nigdy nie będzie chciał się ze mną związać. Dziękowałam Bogu, gdy wyszłam za mąż.
Kiedy Estera wyprowadziła się od rodziców i zamieszkała z mężem, który okazał się opiekuńczym i dobrym człowiekiem, jej przypadłość niemal ustała, choć nadal dręczyły ją koszmary i bóle głowy. Czasami podczas takich koszmarów zdarzało się jej nietrzymanie moczu. Do tego dołożyły się ataki paniki powodujące palpitację serca i duszność. Estera bała się powiedzieć mężowi, że była bita przez rodziców, obawiając się, że może tego nie zrozumieć. Wstyd nakazywał jej milczenie, choć wiedziała, że potrzebuje pomocy.
Objawy, jakich doświadczała Estera, są typowe dla zaburzeń stresowych pourazowych, które występują u ludzi po traumatycznych przeżyciach. Podobnie jak Estera, wielu ludzi zmaga się w milczeniu z problemami zdrowotnymi, które wynikają z doświadczania przemocy od wczesnych lat życia. Nasze najgłębsze i najważniejsze więzi rodzinne, znane tylko najbliższym nam ludziom, mogą mieć ogromny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie przez całe życie.
Wpływ na zdrowie fizyczne
Badania wyraźnie wskazują, że wsparcie w dobrych więziach wzmacnia system odpornościowy i zwiększa naszą zdolność do zwalczania chorób. Jedno z takich badań wykazało, że już trzy wizyty bliskich i przyjaciół tygodniowo znacząco poprawiają odporność u starszych osób1. Ta zasada działa także w drugą stronę. Dowody naukowe dobitnie świadczą, że więzi skażone przemocą mogą szkodzić zdrowiu. Narażenie na przemoc fizyczną, seksualną czy emocjonalną, podobnie jak długotrwały stres związany z przemocą, wiąże się z licznymi problemami zdrowotnymi. Złe doświadczenia z dzieciństwa mogą powodować pewne fizyczne dolegliwości nawet w wieku dorosłym. Do takich traumatycznych przeżyć z dzieciństwa zalicza się „werbalną, fizyczną i seksualną przemoc, jak również dysfunkcjonalność rodziny”, w tym przemoc między rodzicami, której dziecko jest świadkiem2. To tragiczne, że często ci, z którymi jesteśmy najsilniej związani, nasi bliscy, mogą się dopuszczać takich aktów przemocy. Rodzina, która powinna być przedsmakiem nieba na ziemi, schronieniem i bezpieczną przystanią pełną ciepła i miłości, może się kojarzyć z krzywdą, zagrożeniem i lękiem większym niż te, których dziecko doświadcza w zewnętrznym otoczeniu.
Takie toksyczne środowisko w rodzinie może być źródłem chronicznego stresu, który prowadzi do szeregu chorób, a nawet przedwczesnej śmierci. Dorośli, którzy doświadczali przemocy w dzieciństwie mają o 60 proc. większe ryzyko zachorowania na cukrzycę3. Ale negatywne skutki fizyczne zaburzonych więzi wykraczają daleko poza cukrzycę czy osłabienie systemu immunologicznego. Traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa zwiększają także ryzyko chorób nowotworowych, chorób serca i układu krążenia, nadwagi i otyłości oraz przedwczesnej śmierci5. Dowody wyraźnie świadczą, że choć nadmierny stres osłabia system odpornościowy w dzieciństwie, a przemoc uszkadza delikatny mechanizm funkcjonowania umysłu, to jest to dopiero początek, jako że liczne problemy fizyczne, umysłowe i emocjonalne mogą wystąpić w późniejszym wieku.
Wpływ na zdrowie umysłowe
Niezdrowe więzi rodzinne powodują zmiany w mózgu. Szczególnie dotykają tych części mózgu, które odpowiadają za pamięć długotrwałą i krótkotrwałą6. Ponadto zarówno dzieci, jak i dorośli padający ofiarą przemocy w rodzinie często doświadczają lęku, poczucia wstydu, winy i napiętnowania. Takie negatywne emocje przyczyniają się do problemów umysłowych i emocjonalnych, w tym depresji, zaburzeń afektywnych dwubiegunowych i zaburzeń stresowych pourazowych zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet7. Doświadczanie we wczesnym dzieciństwie złego traktowania i biedy może upośledzać system odpornościowy. Wskutek upośledzenia systemu odpornościowego organizm osób, które w dzieciństwie doświadczyły takich problemów, wykazuje nienormalne reakcje na stany zapalne. Osoby takie są także w większym stopniu zagrożone cukrzycą. Tego rodzaju zaburzenia systemu odpornościowego występują nie tylko w przypadku doświadczenia przemocy w dzieciństwie, ale także wskutek konfliktów w wieku dorosłym między współmałżonkami i bliskimi krewnymi, zwłaszcza gdy konflikty te utrzymują się przez dłuższy czas.
Wpływ na zdrowie publiczne
Badania łączą przemoc i okrucieństwo we wszelkich ich formach nie tylko ze zwiększoną śmiertelnością, ale także z negatywnym wpływem na całe społeczeństwo. Przemoc i okrucieństwo stały się wielkim globalnym problemem. Ponad jedna trzecia morderstw, których ofiarami padają kobiety, jest popełniana przez współmałżonka czy partnera ofiary8. Takie okrucieństwo często jest końcowym rezultatem długiej historii przemocy w związku. Specjaliści w dziedzinie zdrowia publicznego w Stanach Zjednoczonych wymieniają przemoc jako jeden z ośmiu najważniejszych negatywnych czynników wpływających na zdrowie Amerykanów.
Czynniki ochronne
Na szczęście mimo wielu negatywnych skutków zdrowotnych, jakich doświadczają ofiary przemocy w rodzinie, także dla nich jest nadzieja! Nie każdy, kto doświadcza przemocy w relacjach z bliskimi, musi mieć opisane wyżej problemy zdrowotne. Wielu dzięki wrodzonej odporności radzi sobie z tak negatywnymi wpływami przy pomocy skutecznych mechanizmów radzenia sobie z trudnościami.
Dobrą nowiną dla każdego, kto został dotknięty przemocą w rodzinie, jest to, że takie pozytywne czynniki umożliwiające uporanie się z problemami pomagają odzyskać równowagę i zdrowie. Do czynników tych należą: rozwijanie zdrowych emocji, psychiczna elastyczność, rozwijanie niesamolubnej troski o dobro innych, korzystanie ze wsparcia, a także wiara, religijność i uduchowienie9. Badania sugerują, że wdzięczność, a zwłaszcza przebaczenie10, mogą w znaczący sposób przyczynić się do psychicznej odporności wobec traumatycznych przeżyć i przemocy.
Przebaczenie i wdzięczność mogą być uzdrawiającym balsamem i czynnikami ochronnymi, które pozwalają nam uporać się z chorobą wynikającą z więzi skażonych przemocą. Jeśli ktoś głęboko cię zranił, a ty nie chcesz mu wybaczyć, to pozwalasz się ranić ponownie raz za razem. Duch braku przebaczenia niszczy nasze zdrowie i więzi nas w rozgoryczeniu. Pozbawia nas radości, którą Bóg pragnie nas obdarzyć. Jak Jezus przebaczył tym, którzy Go ukrzyżowali, mimo iż nie zasługiwali na przebaczenie, tak my powinniśmy przebaczyć tym, którzy nas zranili, nawet jeśli czujemy, że nie zasługują na to, by im przebaczyć. Przebaczenie nie znaczy, że pochwalamy czyjeś postępowanie czy usprawiedliwiamy to, co nam zrobiono. Przebaczenie jest raczej uwolnieniem winowajcy od naszego potępienia, nawet jeśli nie zasługuje na to, gdyż Chrystus uwalnia nas od potępienia, choć na to nie zasługujemy.
Peter L. Landless
1 J.K. Kiecolt-Glaser i in., Psychosocial Enhancement of Immunocompetence in a Geriatric Population, „Health Psychology” 1985, nr 4, s. 25-41. 2 Adverse Childhood Experiences Reported by Adults, Centers for Disease Control and Prevention, www.cdc.gov/mmwr/preview/mmwrhtml/mm5949al.htm. 3 V.J. Felitti i in., Relationship of Childhood Abuse and Household Dysfunction
to Many of the Leading Causes of Death in Adults, „American Journal of Preventive Medicine” 1998, nr 14, s. 245-258. 4R.D. Goodwin i M.B. Stein, Association Between Childhood Trauma and Physical Disorders Among Adults in the United States, „Psychological Medicine” 2004, nr 34, s. 509-520. 5 Adverse Childhood Experiences Reported by Adults, Centers for Disease Control and Prevention. 6 A. Danese i B.S. McEwen,
Adverse Childhood Experiences, Allostasis, Allostatic Load, and Age-related Disease, „Physiology and Behavior” 2012, nr 106, s. 29-39. 7 J. McCauley i in., Clinical
Characteristics of Women With a History of Childhood Abuse: Unhealed Wounds, „JAMA” 1997, nr 277, s. 1362-1368. 8H. Stockl i in., The Global Prevalence of Intimate Partner Homicide: A Systematic Review, „The Lancet” 2013, nr 382, s. 859-865. 9 K. Tusaie i J. Dyer, Resilience: A Historical Review of the Construct, „Holistic Nursing Practice” 2004, nr 18, s. 3-8. 10 A.J. Miller i in., Gender and Forgiveness: A Meta-Analytic Review and Research Agenda, „Journal of Social and Clinical Psychology” 2008, nr 27, s. 843-876.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Znaki Czasu. [GK]
Zrodzony na Króla
Dwa tysiące lat temu pewna niezamężna dziewczyna zaszła w ciążę, co przeraziło ją z paru względów.
Żyła w społeczeństwie, w którym za noszenie w łonie dziecka z nieprawego łoża groził wyrok brutalnej śmierci, toteż całkowicie zdała się na ochronę ze strony mężczyzny, którego miała poślubić. Co więcej, w jej dziewicze poczęcie uwierzyłoby niewiele osób, o ile w ogóle ktokolwiek. No bo czy dalibyście wiarę dziewczęciu, które powiedziałoby: „Jestem w ciąży, ale przysięgam, że niczego nie robiliśmy”.
Zmieńmy scenerię i przyjrzyjmy się, co wydarzyło się kilka miesięcy później. Młoda matka, szarpana napływającymi falami bólu, coraz bliższa rozwiązania, leży na słomianym barłogu, być może spoglądając w górę na pełen współczucia bydlęcy pysk. Była pierwiastką, i to zapewne nastoletnią. Nie miała przy sobie matki, która była w Nazarecie. Nie było przy niej kobiety, która by trzymała ją za rękę, pomagając oddychać w czasie skurczów. Towarzyszył jej mąż, jako że była teraz mężatką1. Znajdowali się w dziwnej mieścinie, gdzie najwyraźniej nie znali nikogo, kto by mógł udzielić im pomocy. Gdyby znali choć jedną rodzinę, nie odesłano by ich precz do stajni przy gospodzie.
Wszyscy znamy historię narodzin Jezusa, ale chyba rzadko zdajemy sobie sprawę, że powinna nas szokować. Za bardzo jednak przywykliśmy do składających się na nią wyświechtanych epizodów. Wysterylizowaliśmy ją, dorzucając aureole, pachnące zwierzątka i całkowicie pomijając fizyczny aspekt porodu. Nazywamy to jasełkami.
Robimy małe kopie higienicznej stajenki z osiołkiem, dwiema owieczkami, czasem krówką. Maria, pochylająca się z wdziękiem nad żłóbkiem, w którym widać nieskazitelnie czyste Dzieciątko z nimbem wokół główki, nie czuje wcale bólu, nie straciła w ogóle krwi. Nie jest szersza w talii od dopiero co przebytej ciąży. Nie widzimy u niej wykrzywionej negatywnymi emocjami twarzy, świadczącej o hormonalnych wahnięciach. Józef nie jest wstrząśnięty, a noworodek zziębnięty czy głodny. Noc może i zimna, ale stajenka przytulna, a pasterzom daleko do prostaków spędzających większość czasu pod gołym niebem w towarzystwie owiec i kóz. Są smukli, uzdolnieni artystycznie i wyrobieni towarzysko.
Czy był dość dobry?
Pomimo trwających dwa tysiące lat prób „uporządkowania” tej kwestii prawda wygląda tak, że narodzenie Jezusa było dość szokującym wydarzeniem. Mesjasz nie zjawił się tak, jak tego oczekiwano. Miał być przecież Królem! Wskazywały na to wszystkie proroctwa2, a starożytni Judejczycy znali Pismo Święte. Jako monarcha miał stanąć na czele izraelskiej armii i pokonać bestialskich Rzymian, oswobadzając naród spod buta okupanta. Królowie byli bogaci. Mieli przywileje. Byli charyzmatyczni i dobrze strzeżeni. Otoczeni przez ludzi gotowych bronić ich do ostatniej kropli krwi. Mesjasz miał przyjść jako Król i wszyscy oczekiwali bohatera, który poprowadzi ich ku zwycięstwu.
Jezus był przeciwieństwem tych wyobrażeń. Żył w ubóstwie. Przybrany ojciec Józef imał się ciesielki, stawiając domy. Kiedy Jezus dorastał, przyuczano Go pracować własnymi rękami. Rodzinne miasteczko, wiedząc o Jego wątpliwym synostwie, przykleiło mu łatkę „tego, którego matka nie miała męża, gdy zaszła z nim w ciążę”. Jest na określenie kogoś takiego pewne słowo — słowo, którym normalnie posługiwali się w rozmowach. Znacie je, więc nie użyję go w tym miejscu. Małe mieściny mają dobrą pamięć, zwłaszcza do pikantnych historii!
Choć Bóg mógł wybrać poślubioną stosownie kobietę z doświadczeniem w wychowaniu dzieci, wybrał niezamężną nastolatkę, która miała do zaoferowania kompletnie niewiarygodną historię. Choć mógł wybrać wychowaną na monarszym dworze kobietę z królewskiego rodu, wybrał młodziutkie dziewczę z dzielnicy biedoty. Można by to porównać do dzisiejszych szokująco młodych przyszłych matek o zmęczonych, smutnych oczach, kelnerujących w barach.
Z kolei u kresu życia Jezus został stracony jako zbrodniarz — rozebrany do naga i przybity gwoździami do drewnianych belek w miejscu, gdzie każdy mógł przejść i na własne oczy zobaczyć, jak marnie skończył. W niczym nie spełnił oczekiwań Judejczyków. Mesjasz miał być kimś, a nie zwyczajnym człowiekiem z ojcem o wątpliwej tożsamości! Mesjasz miał być Królem, a nie wędrownym rabinem o dziwnej umiejętności uzdrawiania! Mesjasz miał pokonać Rzymian, a nie zostać stracony z ich rąk! Jezus po prostu nie pasował do tych oczekiwań! Można by to porównać do dzisiejszych osobników oczekujących na egzekucję, wlokących się noga za nogą po śmierć na krześle elektrycznym, podczas gdy przez kuloodporną szybę przyglądają się temu dziennikarze i grono bliskich. Ot, kolejny „niewinny” przestępca dostający, na co sobie zasłużył.
Czy jesteśmy wystarczająco dobrzy?
Niektórzy nie chodzą do kościoła, bo nie uważają się za dosyć dobrych. W jedyny wyjściowy strój za nic się nie zmieszczą, a przecież nie pójdą w dżinsach. Patrzą na swoje życie i myślą, że najzwyczajniej nie będą pasować do tego idealnego zgromadzenia. Śmierdzą papierosami, a głowa im pęka, bo wczoraj na mieście wychylili o jednego za dużo. Nie, kościół to nie miejsce dla takich jak oni!
Narodzenie Jezusa było dość szokującym wydarzeniem. Mesjasz nie przyszedł ani w sposób, jakiego się można było spodziewać, ani do ludzi, jakich się można było spodziewać.
Kościół jest dla ludzi innego pokroju. Dla gospodyń domowych, a nie samotnych matek, dorabiających na dodatkowym etacie. Dla abstynentów, dziewic i ludzi, którzy o 21.00 śpią już grzecznie w łóżkach. Dla rodzin z dwójką dzieci, mieszkających w porządnych domach, a nie dwukrotnie rozwiedzionych ojców, których dzieci mają do nich żal, bo znów nie pojawili się na urodzinach.
Kościoły nie są dla takich ludzi, prawda?
Jezus nie przyszedł ani w sposób, jakiego się można było spodziewać, ani do ludzi, jakich się można było spodziewać. Nie przyszedł do idealnych rodzin, tylko do dysfunkcyjnych, rozbitych, które muszą skakać sobie do oczu przy każdym świątecznym posiłku. Przyszedł do narkomanów, alkoholików, ofiar molestowania, życiowych frustratów. Przyszedł do dzieci noszących się z myślą o samobójstwie i do matek niemogących już dłużej znieść nawału obowiązków. Przyszedł do hazardzistów, do pogrążonych w smutku, do osób zmieniających łóżkowych partnerów jak rękawiczki w usiłowaniu zapełnienia pustki w sercu.
Przyszedł do ludzi z wyższych sfer, czujących odizolowanie ze względu na pokładane w nich oczekiwania. Przyszedł do tych, którzy pomimo prób przestrzegania wszystkich zasad nadal odczuwali pustkę. Przyszedł do homoseksualistów, do ludzi zamkniętych w sobie, zatwardziałych, samotnych, zagubionych.
Urodzony w stajni, służbę prowadził w rynsztoku. Obracał się w szemranym towarzystwie, stykał z brudnymi i zakaźnie chorymi. Do tego stopnia irytował przywódców religijnych akceptowaniem każdego, kto w Niego wierzył, że szemrali i narzekali tak, jak to często robimy na widok ludzi, w obecności których czujemy się nieswojo3.
Czyżby prorocy się mylili?
A co z proroctwami? Czy były błędne? Czy Jezus naprawdę był Mesjaszem? Co z Królem, o przyjściu którego mówiły?
Jezus nie przyszedł jako ziemski monarcha, jakiego wszyscy się spodziewali, ale nie zmienia to faktu, kim był! Był Tym, który nas stworzył. Dał nam talenty, osobowość, wygląd, rodziny. Ukształtował nas celowo. Obmyślił odpowiednią proporcję składników, które nadały nam niepowtarzalność. Był, zanim jeszcze powstał czas. Powołał do istnienia świat swoim słowem. Aby być Królem, nie musiał obwieszać się kosztownościami ani przyjmować hołdów nędznej, lichej planety. Nie potrzebował naszej czci, aby być jej godnym. Był, kim był.
Ty także jesteś, kim jesteś. Może urodziłeś się w trudnej rodzinie. Jeśli jesteś taki jak my wszyscy, to też masz mroczne sprawy, które chcesz zachować w tajemnicy, błędy, na wspomnienie których oblewasz się rumieńcem. Pewnie masz marzenia odłożone na później, wyrzuty sumienia, powody do wstydu. Ale nie zmienia to faktu, kim jesteś — tym, dla którego zbawienia narodził się Jezus.
Nastoletnia matka wydała na świat dziecko przy bydlętach, na brudnym sianie. Musiało tak być. Mesjaszowi było pisane takie przyjście. Czemu? Ponieważ chciał, abyś 2000 lat później wiedział, że pozory mylą.
Proroctwa biblijne przepowiadały nadejście Mesjasza-Króla i rzeczywiście, pewnego dnia, już niebawem, powróci na ziemię jako „Król królów i Pan panów”4. Tym razem jednak nie będzie się zniżać do naszego poziomu w rynsztoku. Zamiast tego wyciągnie nas z niego i weźmie do siebie do nieba. Wszystkie proroctwa się spełnią, my też osiągniemy pełnię. Łzy obeschną, sińce zejdą, serca wydobrzeją.
Mimo pozorów 2000 lat temu Jezus naprawdę zrodził się na Króla, mojego i twojego!
Patty Ntihemuka
1 Zob. Mt 1,24. 2 Zob. Iz 9,6-7. 3 Zob. Łk 15,2. 4 Ap 19,16.
Artykuł pochodzi z czasopisma “Znaki Czasu” https://sklep.znakiczasu.pl/
Pomodlimy się za Ciebie
Tworzymy grupę osób wierzących w Boga i wielką moc modlitwy, która jednoczy nas poprzez konkretne prośby i dziękczynienia. Łączą nas intencje i chociaż nie możemy zapewnić, że na każdą modlitwę Bóg odpowie zgodnie z czyimś oczekiwaniem, to żyjemy w przeświadczeniu, że każda modlitwa będzie wysłuchana przez Boga i On znajdzie najlepszy sposób na udzielenie odpowiedzi. Modlimy się zatem, prosząc Boga o Jego interwencję.
„Zapewniam też was, że jeśliby dwaj spośród was na ziemi uzgodnili coś, o co chcieliby prosić mojego Ojca w niebie, On spełni ich prośbę. Bo gdzie dwa lub trzej gromadzą się w moje imię, tam jestem pośród nich”. Ew. Mt. 18,19-20 [EIB]
Pomyśleliśmy, że może odczuwasz bezsilność z powodu Twojej choroby lub bliskich Ci osób, przechodzisz trudne doświadczenia życiowe lub borykasz się z innymi problemami, jak utrata bliskich, uzależnienia…możemy wspomóc Cię naszymi modlitwami.
Napisz do nas używając formularza kontaktowego z podaniem imienia i intencji modlitewnej. Twój wpis trafi jedynie do zaufanej grupy osób rozmodlonych i nigdzie więcej. Połączmy się w modlitwie [gk].
„…Modlitwa sprawiedliwego może odnieść wielki skutek…”. Jk 5,16 [EIB]
„Przypowieści Chrystusa” – ponadczasowa książka
Zapraszamy do wysłuchania ponadczasowej książki autorstwa chrześcijańskiej pisarki Ellen G.White pt. „Przypowieści Chrystusa”.
Ewangeliczne przypowieści często stawały się inspiracją twórczą dla różnych artystów — malarzy i pisarzy. Przykładem tego mogą być przypowieści o synu marnotrawnym, zagubionej owcy czy domu na skale. To z pewnością najbardziej znane klejnoty w zbiorze nauk Jezusa z Nazaretu. Uniwersalizm i ponadczasowość tych nauk wynika z faktu, iż dotykają one spraw zawsze bliskich człowiekowi.
Zapraszamy do wysłuchania:
David Asscherick – wykład 1
Zapraszamy do obejrzenia kolejnego wykładu Davida Asscherick’a z serii „BÓG? Czy On istnieje?”.
Wykład 1 „Czym jest prawda?”.
Program „BÓG? CZY ON ISTNIEJE?” adresowany jest do osób poszukujących wartości duchowych, pragnących poznać Boga, znaleźć w Nim ukojenie, a także otrzymać odpowiedzi na trudne życiowe pytania. To także znakomity materiał dla osób, które nie identyfikują się z żadną zorganizowaną religią. Pastor Asscherick (Eszrik) podejmuje niezwykle ważny problem i zachęca do poddania uczciwej krytyce wszelkich religijnych tradycji, by zrobić miejsce dla Prawdy Bożej.
Prezentujemy pierwszy wykład z serii, pozostałe odcinki znajdziesz tutaj.
Wykłady Davida Asscherick’a
Zapraszamy do wysłuchania wykładów uznanego mówcy i teologa chrześcijańskiego Davida Asschericka’a.
Jako młody człowiek był Punkiem i jeździł na deskorolce. Poznał Boga i nawrócił się w wieku 23 lat, a następnie został pastorem adwentystycznym. Służył w Stanach Zjednoczonych i w Australii.
Jako prelegent realizował wielu programów z telewizjami 3ABN i Hope Channel. Jest autorem książki „God in Pain”.
W swoich wykładach stara się odpowiedzieć na wiele pytań dręczących ludzkość od zarania dziejów. [gk]
Wszystkie wykłady można obejrzeć tutaj
Zobacz zapowiedź:
Uwolnij się od nałogu tytoniowego razem z nami
„Dzień Rzucania Palenia Tytoniu” przypada na trzeci czwartek listopada. Pomysł na zainicjowanie takiego dnia zrodził się w 1974r. staraniem amerykańskiego dziennikarza Lynn’a Smith’a, który zaapelował do czytelników o wstrzymanie się od palenia tytoniu przez jeden dzień. Ta ciekawa inicjatywa ma już ponad 30-letnią tradycję i przyjęła się również w Polsce. Nie jednak ma potrzeby czekać do listopada, by zmierzyć się z własnym uzależnieniem. Pomożemy Ci uwolnić się tego zgubnego nałogu [czytaj artykuł do końca].
Nie powinniśmy biernie przechodzić wobec tego uzależnienia.
Palenie tytoniu zabiło około 100 milionów ludzi w XX wieku, o ile nie będziemy działać, może zabić do miliarda ludzkich istnień w tym stuleciu.
Według WHO z powodu palenia tytoniu na całym świecie nałóg zabija prawie 6 milionów osób każdego roku – w tym ponad 600 tysięcy osób, które palą biernie, wdychając dym osób palących w najbliższym otoczeniu.
Zaś w Polsce 70 tysięcy mieszkańców umiera rocznie, a kolejnych 8 tysięcy zgonów jest spowodowanych biernym paleniem.
Poradnictwo antytytoniowe
Chociaż trudno uwolnić się z sideł nałogu, jest to możliwe. Wymaga to dobrej motywacji i silnego samozaparcia.
Jako Kościół promujący zdrowy styl życia od wielu lat pomagamy osobom uzależnionym. Odbywa się to w formie prowadzonych 5-dniowych BEZPŁATNYCH kursów.
„Pięciodniówka” (z czasem uzyskała takie miano) została wynaleziona w 1959r. przez dr Wayne Mc Farland, rok później dołączył do niego dr Elman Folkenberg, wzbogacając metody dr Farlanda technikami psycho i socjologicznymi. W tym czasie pomogliśmy ponad 10 milionom osób. Skuteczność terapii ocenia się na 85%.
Ta forma terapii w Polsce zaistniała w 1988r. W zasadzie to była pierwsza w Polsce forma pomocy osom uzależnionym od tytoniu.
„Pięciodniówki” prowadzone są nadal, tam gdzie jest takie zapotrzebowanie. Jeżeli chciałbyś uczestniczyć w kursie i podjąć walkę z nałogiem napisz do nas za pośrednictwem formularza kontaktowego.
Skontaktujemy się z Tobą podając miejsce i czas realizacji terapii.
UWAGA: Jedną z silnych stron kursu jest praca z grupą. Z tego powodu kurs będzie mógł się odbyć po zebraniu odpowiedniej liczby zgłoszeń.
Niniejsze wykłady stanowią jedynie streszczenie pełnej wersji wykładów. Filmy w pigułce prezentują zagadnienia, omawiane szeroko podczas terapii.
Materiał został nagrany i przygotowany przez Ośrodek Radiowo-Telewizyjny „Głos Nadziei”.
Prelegentem jest pastor Grzegorz Korczyc od kilkunastu lat zajmujący się terapią uzależnień od tytoniu.
Poniżej pierwszy odcinek. Jeżeli jesteś zainteresowany całą serią zapraszamy tutaj.